Recenzja adidas Adizero Boston 12 – bliskie ideału
W połowie czerwca na naszych sklepowych półkach pojawił się przez wielu wyczekiwany adidas Adizero Boston w 12. odsłonie. Adidas Adizero Boston przez ponad dekadę (a dokładnie 13 lat, bo pierwsza wersja tego modelu powstała w 2010 roku) zyskiwał na popularności i przyciągną do siebie liczne grono zwolenników. Wśród nich jestem też ja.
Nie ukrywam, że Bostony darzę dużym sentymentem i od 6. edycji są to moje ulubione buty biegowe. Na początku traktowałam je głównie jako buty startowe i to właśnie w Bostonach przebiegłam swój pierwszy maraton (jak na razie jedyny), poprawiałam swoje życiówki w półmaratonie i biegu na 10 km. Z czasem coraz częściej służyły mi jako buty do szybszych, mocniejszych jednostek treningowych (m.in. interwałów, biegów w 2 i 3 zakresie). Przez te kilka edycji Bostonów, które miałam, jeszcze się na nich nie zawiodłam (ale dodam, że nie biegałam w wersji 11). Zawsze spisywały się naprawdę świetnie i sprawiały, że bieganie było dla mnie jeszcze przyjemniejsze. Dlatego też z ogromną ciekawością podeszłam do testowania najnowszej jego wersji.
Zaszło w tym modelu sporo zmian względem poprzednika zarówno w podeszwie, jak i cholewce. Moim zdaniem te zmiany są zdecydowanie na plus, jednak jak już wspomniałam, nie biegałam w Bostonach 11 (ostatni, jaki miałam to Boston 10), więc nie mogę bezpośrednio ich porównać i nie będę tego robić. W mojej recenzji odniosę się wyłącznie do opisania pod względem technicznym i tego, jaki jest w moich odczuciach adidas Adizero Boston 12.
Zapraszam do lektury :).

Pierwsze wrażenia
Gdy otworzyłam pudełko i po raz pierwszy zobaczyłam nowe Bostony, od razu pomyślałam – "jakie ładne i znów są zgrabne". Z wyglądu są one dość smukłe, trochę nawiązują do adidas Adizero Adios Pro 3, choć podeszwa jest widocznie niższa, co nadaje im zgrabniejszego wyglądu. Jednak niech ten smukły wygląd nikogo nie zmyli. Jeśli chodzi o szerokość cholewki, buty te zapewniają całkiem sporo swobody w okolicy palców, natomiast trzymanie w środkowej części stopy jest bardzo dobre. Dodatkowo na pochwałę zasługuje elastyczna cholewka, która przyjemnie dopasowuje się do stopy, otula i współpracuje z nią.

Jeśli jesteśmy przy cholewce, jednak krótko nawiążę do poprzednika, czyli Bostona 11, bo to właśnie cholewka była "piętą achillesową" tamtego modelu. Nie jednokrotnie spotkałam się z opiniami, że cholewka jest zbyt sztywna, podrażnia okolice kostek lub pęka. Jeśli chodzi o cholewkę w Bostonach 12, producent wsłuchał się w te uwagi i prawidłowo odrobił lekcje.
Moje odczucia odnośnie cholewki Bostonów 12, po przebiegnięciu ok. 200 km, są wyłącznie pozytywne. Nigdzie mnie nie otarła, nic nie uwiera, nie sprawia żadnego problemu, a wręcz przeciwnie daje mi dużo komfortu. Siateczka jest elastyczna i przewiewna. Nawet w upalne dni nie miałam poczucia, że stopa grzeje się w butach, czułam odpowiednią wentylację. Elementem w cholewce, który bardzo miło mnie zaskoczył – jest język. Jest on cienki i miękki, ale ma wstawkę w środkowej jego części, w postaci delikatnej gąbeczki, dzięki czemu sznurowadła nie drażnią grzbietu stopy.
Jedyny elementem, do którego trochę się przyczepię i ponarzekam – jest zapiętek. Jest on jak dla mnie trochę za sztywny i odrobinę za szeroki. Zostały w nim umieszczone po bokach gąbeczki, które mają poprawić trzymanie pięty, jednak moja specyficzna prawa pięta i tak nie jest w pełni dobrze trzymana. Myślę, że ten problem nie będzie powszechny i wynika z moich indywidualnych cech anatomicznych, ponieważ w lewej stopie nie mam żadnego problemu z trzymaniem. Mimo wszystko osobiście wolę nieco bardziej "gąbczaste" i miękkie zapiętki, które lepiej otulają piętę. Myślę, że jest to element, który wymaga jeszcze dopracowania i lekkiej poprawy. Tyle na temat cholewki, czas przejść niżej, czyli do podeszwy.

Mamy tu warstwowo ułożone dwa rodzaje pianki: Lightstrike 2.0 i Lightstrike Pro. Większa ilość pianki Lightstrike Pro, która ułożona jest bezpośrednio pod stopą, daje zarówno poczucie miękkości, jak i dużej sprężystości. Natomiast Lightstrike 2.0, która znajduje się niżej, bliżej podłoża, stabilizuje, zwiększa amortyzację i trwałość. Pianki świetnie ze sobą współgrają i w efekcie mamy buty bardzo wszechstronne, z jednej strony czuć dobrą amortyzację z drugiej dynamikę. Dynamiki dodają butom pręty z włókna szklanego umieszczone pomiędzy piankami. Pręty zyskały nowy kształt, są one zintegrowane i poprowadzone po całej długości podeszwy, co sprawiło, że buty są jeszcze bardziej dynamiczne. Dodatkowo Bostony 12 mają niższy drop (6,5 mm) niż jego poprzednicy, dzięki czemu bieganie ze śródstopia jest w nich łatwiejsze i bardziej efektywne.
Ostatni i bardzo ważny element podeszwy to podeszwa zewnętrzna. I tu mamy to, do czego adidas zdążył już przyzwyczaić tych, którzy korzystają z butów tej marki, czyli guma Continental. Buty są bardzo dobrze przyczepne zarówno na suchym, jak i mokrym asfalcie, chodniku czy bieżni. Biegałam w nich podczas deszczu i buty naprawdę dobrze lepiły się do podłoża, czułam się w nich pewnie i stabilnie. Na mokrej bieżni również spisały się świetnie, wejście w wiraż nie wiązało się z lękiem i niepewnością, czy się przypadkiem nie poślizgnę. Śmiało można kręcić kółka. :)
To tyle o wyglądzie i technologii, czas na praktykę.
Jak się biega w adidas Adizero Boston 12?
Mogłabym napisać krótko, jednym słowem: świetnie! Jednak rozwinę tę myśl. W Bostonach 12 biegam od ponad miesiąca i wykonałam w nich różne rodzaje treningów: od spokojnych rozbiegań w tempie ok. 5:15 min/km – 5:30 min/km, przez biegi ciągłe w 2 zakresie (tempo ok. 4:40 min/km), po interwały na stadionie: kilometrówki i inne, krótsze, żwawsze odcinki. Najlepiej biegało mi się w nich biegi ciągłe tzw. drugie zakresy i biegi z narastającą prędkością. Podczas tych treningów buty dostarczały sporą dawkę dynamiki połączoną z odpowiednio wyważoną amortyzacją i stabilnością.
Na szybszych, bardziej intensywnych treningach (tj. interwały) również spisywały się bardzo dobrze, jednak mając wcześniej już doświadczenie z adidas Adizero Pro 3, to właśnie te buty są dla mnie lepsze na tego typu treningi, ponieważ dają jeszcze większy zastrzyk dynamiki. Jednak Adizero Boston 12 pod względem możliwości szybkościowych, nie jest wiele gorszy od swojego "kuzyna". Jeśli chce się w nim pobiec szybko, zupełnie w tym nie ogranicza, a nawet pomaga.
Jeśli chodzi o bieganie długich treningów w spokojnym tempie, wybrałabym raczej buty o większej amortyzacji, a mniejszej dynamice, np. adidas SolarGlide 6 lub osobiście bardzo lubię "klepać kilometry" w modelu adidas Adistar.
Podsumowanie. Dla kogo to model?
Adidas Adizero Boston to od kilku lat mój ulubiony model butów biegowych i na razie się to nie zmieni. 12 odsłonę tego modelu uważam za bardzo udaną. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że są najlepsze ze wszystkich dotychczasowych (przynajmniej tych, w których ja biegałam). Gdyby nie zapiętek, który sprawia mi czasem trochę problemu, uznałabym je za buty idealne. Może to dobrze, że jeszcze takie nie są, bo to mogłoby oznaczać, że kolejna wersja będzie gorsza :).

Adidas Adizero Boston 12 łączą w sobie cechy butów szybkich i dynamicznych z dobrze amortyzowanymi (ale nie maksymalnie) i stabilnymi (ale oczywiście nie są to buty stabilizujące). Umożliwiają wykonanie różnorodnych treningów i do tego ładnie wyglądają.
Myślę, że są one dobrym wyborem dla osób, które poszukują butów lekkich, dynamicznych, które umożliwią wszechstronne wykorzystanie, od interwałów, przez biegi tempowe, zabawy biegowe, biegi ciągłe tzw. drugie zakresy, rozbiegania z rytmami itp. Są też bardzo dobrą propozycją jako but startowy, szczególnie jako pierwsza startówka.
Martyna Szuba
Sklep Biegacza
Poznaj lepiej kolekcję adidas Adizero. Przeczytaj również:
- Recenzja adidas Adizero Adios Pro 3 – poczuć lekkość i większy zwrot energii
- Co nowego w adidas Adizero Boston 12? Dla kogo to model?
- Buty do biegania adidas Adizero. Jaki model wybrać?
- Recenzja adidas Adizero Adios Pro 3 – zmiana na lepsze?
Bądź na bieżąco zapisz się do newslettera
Zapisz się