31 godzin walki, nadziei i… Salomonów
Sparta, pomnik króla Leonidasa - meta Spartathlonu. Może, to nie jest najpiękniejsza linia mety, którą udało mi się przekroczyć, ale na pewno jest to najbardziej wzruszająca linia mety, do której dotarłem. Przez całe te 31 godzin, wszystkie te wzloty i upadki, kryzysy i odradzającą się nadzieję, samotność na trasie i doping kibiców, dwie rzeczy były cały czas ze mną na trasie.
Pierwsza to: mój zespół wsparcia, który czekał na mnie w regulaminowych punktach kontrolnych w pełnej gotowość do udzielenia mi niezbędnej pomocy i ogarnięcia do poziomu - gość wygląda jako - tako i jest szansa, że da radę do kolejnego punktu. Druga to: sprzęt marki Salomon, który wcześniej sprawdziłem na treningach w trakcie przygotowań do zawodów, planując jego optymalne wykorzystanie.
Przypomnę w skrócie jak wyglądał ten chytry plan, który jak każdy plan ulega czasami modyfikacjom, bo zmienne warunki na trasie powodują, że planowanie kończy się improwizacją. No cóż, improwizować też trzeba umieć.

Startuję w butach Salomon S/Lab Phantasm 2. Konkretne startówki z płytką carbonową, sprawdzone przeze mnie w trakcie Półmaratonu w Wałbrzychu, gdzie akurat przebiegłem dystans maratonu - taki challange na spontanie. Temat ogarnięty i sprawdzony. I w sumie nie chodziło mi o to, że pobiegnę w tych butach jakoś specjalnie szybciej - moje zakładane tempo startowe w pierwszej części oscyluje w okolicach 5.30/km. Chodziło mi o to, że biegnąc w tych butach zaoszczędzę dodatkową energię, którą wykorzystam na kolejnych etapach tej trasy. Przypomnę - Spartathlon to bieg na dystansie 246 km z przewyższeniem ponad 3000 m i prawie w całości jest to bieg po nawierzchni asfaltowej.
Phantasm 2 towarzyszy mi do 43 km - jest to pierwsze miejsce, gdzie mogę mieć udzieloną pomoc przez mój zespół. Drugi punkt ze wsparciem zespołu jest za Kanałem Korynckim na 83km. I taki był ten plan. Biegnę dystans maratonu, oceniam sytuację , jest dobrze, biegnę dalej i za Kanałem przebieram się i zakładam buty Salomon Aero Glide 3, które towarzyszą mi do 160km - tam jest odcinek górski i tutaj do gry wchodzi Salomon Ultra Glide 3. Po pokonaniu odcinka górskiego, gdy nawierzchnia ponownie będzie asfaltowa, wracam do Aero Glide 3 i radośnie zmierzam do upragnionej mety.

A w rzeczywistości było tak. Start zgodnie z planem. Phantasm 2 na nogach a początek biegu u podnóża Akropolu w Atenach na zaciągniętym ręcznym, bo z górki, a buty niosą do przodu. Mijają kolejne kilometry, kontroluję tempo, nic złego się nie dzieje, Jest wygodnie, wręcz komfortowo.
Gdy przebiegłem dystans maratonu, na punkcie kontrolnych czekała moja ekipa, która trzyma w rękach Aero Glide 3 i parę skarpetek na zmianę. Krótki komunikat z mojej strony - nic nie zmieniamy, jest dobrze. Szybkie uzupełnienie zapasów i lecę dalej. Kolejne nasze spotkanie za Kanałem Korynckim. Historia się powtarza. Na tym punkcie moja ekipa dalej trzyma buty i skarpetki i ponownie krótki komunikat z mojej strony - jest dobrze, nic nie zmieniamy, lecę dalej.

Kolejne spotkanie na 102 km i tam mamy zaplanowany trochę dłuższy postój. Jedzenie ewentualne przebranie się i oczywiście kolejny komunikat z mojej strony w kierunku ekipy, która trzyma Aero Glide 3 i skarpetki - nic nie zmieniamy, jest dobrze, lecę dalej. Na 112km zabieram czołówkę bo zaczyna się szarówka, ekipa trzyma buty i skarpetki na zmianę ale dalej nic nie zmieniamy.
Na 122km przybijam piątkę z moimi, uzupełniam zapasy. Jednak tutaj podejmuję decyzję, że na kolejnym punkcie, który jest na 140km, robimy dłuższą przerwę - potrzebuję się przebrać, odświeżyć i przygotować do przeprawy przez górski odcinek i tam zmienię buty ale nie będę zakładał “asfaltówek” tylko górskie Salomon Ultra Glide 3. I oczywiście nowe skarpetki:) Wiem, że do góry Sangas, którą mam pokonać jest jeszcze prawie 20 km podbiegu drogą asfaltową. Moja decyzja jest świadoma. Ultra Glide dobrze się sprawdzają na asfaltowych przelotówkach między szlakami górskimi co sprawdziłem na treningach w kraju, więc tutaj także dadzą radę.

Te 20 km drogi pokonuje marszobiegiem bez żadnych niespodzianek. No prawie żadnych. Bo przykrą niespodziankę zrobił mi mój żołądek ale to dłuższa opowieść na inny czas i inne miejsce. Docieram do stromego podejścia na szczyt tej “wrednej” góry. Ponad 350 m w pionie po trudnej technicznie ścieżce górskiej a potem zejście i zbieg do miejscowości Nestani. To 170km trasy i tam czeka na mnie mój zespół. Zdobywając ten szczyt czułem się bardzo bezpiecznie. Ultra Glide 3 są bardzo dobrze amortyzowane, w praktyce nie czułem w nich dyskomfortu spowodowanego poruszaniem się po dość ostrych kamieniach a na zbiegu świetnie trzymały się mokrego podłoża.
Bo na nieszczęście moje i moich rywali, gdy ja byłem na szczycie góry, zaczęło lekko padać, a potem coraz mocniej i mocniej a po godzinie lało już jak cholera i tak lało przez całą noc. Schodząc z góry, mijałem rywali, którzy pokonywali to wniesienie w karbonowych startówkach konkurencyjnych marek - nie zmieniali butów u podnóża szczytu. Te kilka minut, które straciłem na zmianę obuwia zaoszczędziłem na tym trudnym technicznie odcinku. A rywale? Zostali z tyłu, bo ich wybór był nie tylko mało rozsądny ale w tych warunkach pogodowych, bardzo niebezpieczny.
W Nestani Aero 3 doczekało się swojego czasu. Przez kolejne 66km niosły mnie szczęśliwie do mety. Łatwo nie było. Brak snu, kolejny kryzys żołądkowy na trasie. Pomogła ekipa, dość stanowczo stawiając mnie do pionu. Za to stopy w prawie idealnym porządku. Wszystkie paznokcie na swoim miejscu, żadnego czarnego. To “prawie” tylko dlatego, że przytrafił mi się mały pęcherz na środkowym palcu w prawej nodze. Ale ten pęcherz często się tam pojawia po długich biegach, więc nie jest to żaden problem, tym bardziej, że odkryłem go dopiero podczas kąpieli po biegu. Nie wiem, kiedy to się stało, w ogóle go nie czułem i wspominam tylko o tym fakcie z tzw “kronikarskiego obowiązku”.

Plan na start w Spartathlonie w butach Salomona zagrał wręcz idealnie, ale idealny był dopiero, gdy uległ pewnym modyfikacją. Przyznam, że nie doceniłem możliwości tkwiących w Salomon S/Lab Phantasm 2. To, że te buty sprawdzą się znakomicie na dystansach od piątki do maratonu to już wiedziałem. Zrobienie w nich ponad 80 km było dla mnie pewnym ryzykiem, ale czas pokazał, że moje obawy były nieuzasadnione. Biegłem w Phantasm 2 przez 16 godzin pokonując dystans 140km i gdyby nie silna potrzeba zmiany ubrania to jeszcze to te 20 km, do podnóża góry Sangas, spokojnie bym dokręcił. Za to moja biedna ekipa biegająca za mną i trzymająca w rękach Aero Glide i zapasowe skarpetki i czekająca na moją decyzję co do zmiany obuwia, wyglądała zjawiskowo i dość zabawnie.
Moje greckie doświadczenie pokazuje, że buty te z całym sercem można polecić ultrasom, którzy chcą się zmierzyć z dystansem 100 km, w biegu w 12h czy nawet w formule 24h. Czy buty te nadają się do dłuższych biegów np. 48h? Doświadczenia tutaj nie mam, pewnie w jakiejś części na pewno sobie poradzą ale wydaje mi się, że jakaś inna para albo model na zmianę by się przydały.

Salomon Aero Glide 3 to znakomita treningówka na wszystkie dystanse a poziom komfortu wynikający z konstrukcji buta - świetne trzymanie pięty, odpowiednia szerokość na przodostopiu i wysoki poziom amortyzacji wystarczą do codziennych, regularnych treningów, a także startów na dystansie ultra.
Moja przygoda, testy Salomon Ultra Glide 3 nie skończyła się w Grecji. Biegałem w nich dalej w Masywie Ślęży i potwierdziłem po raz kolejny jedną z zalet tych butów. Świetnie trzymają się mokrych kamieni. Na podbiegach i zbiegach można bezpiecznie postawić stopę i nie ma efektu poślizgu. W zasadzie nie widzę żadnej różnicy między podeszwą w Ultra Glide 3 a butami skonstruowanymi w oparciu o gumę Vibram.

Ultra Glide pojechały ze mną również do USA, gdzie maszerowałem w nich szlakami Wielkiego Kanionu Kolorado w stanie Arizona - bez zarzutu ale to przecież oczywiste, a także w Kanionie Zion na szlaku Zion Narrows. Ten szlak to wyjątkowe miejsce na poziomie ponad 1400 m nad poziomem morza, które prowadzi korytem rzeki Virgin River przez ponad 15 km. Prawdziwy cud natury. Prawie 10 km szedłem nurtem rwącego górskiego strumienia, po śliskich kamieniach, w wodzie, która często sięgała mi ponad kolana. Też dały radę.
I w tym Kanionie chyba odnalazłem jedyną ich wadę, ale podkreślę w tym miejscu, że jest to z dużym przymrużeniem oka. Buty przemakają:)
Wszystkie testowane modele tj. Salomon S/Lab Phantasm 2, Ultra Glide 3 i Aero Glide 3 sprawdziłem naprawdę w ciężkich warunkach biegowych. Sprawdziły się znakomicie i przerosły moje oczekiwania. Gorąco polecam.
Na koniec wybiegnę w przyszłość.
Salomon Aero Glide 3 miałem na nogach gdy przebiegłem treningowo przez 8km trasą legendarnego Badwater 135 w Dolinie Śmierci w Kalifornii. Po treningu sprawdziłem, że posiadamy wszystkie niezbędne kwalifikacje sportowe aby ubiegać się o możliwość startu w tych zawodach. Potrzebuję tylko zdrowia. I bardzo dużo szczęścia. Buty już mam.
Cezary, Sklep Biegacza Wrocław
Bądź na bieżąco zapisz się do newslettera
Zapisz się