Recenzja Brooks Catamount 2 – na szybsze jednostki treningowe
Moja przygoda z butami trailowymi marki Brooks nie jest zbyt bogata. Kilka lat temu miałem okazję biegać w ich chyba najbardziej popularnym modelu, czyli Brooks Cascadia (wtedy oznaczonej numerem 12). I choć buty asfaltowe w mojej ocenie robią kapitalne (wszak Ghost to nadal moja najlepsza asfaltówka), to modele terenowe nigdy do końca mnie nie przekonywały. Cascadia była ok, ale dla mnie to wciąż było za mało bym mógł napisać o nich to samo, co o Ghostach.
Jednak kilka tygodni temu zdecydowałem się ponownie dać szanse modelom trailowym od Brooks. Trafił do mnie Catamount 2, który należy do kategorii butów „odchudzonych”, przeznaczonych na nieco szybsze treningi. Chociaż aktualnie biegam dość wolno, to byłem ciekawy tego modelu, ponieważ nie jest tak popularny, jak Cascadia, a w teorii ma sporo do zaoferowania.
Jakie dopasowanie w Brooks Catamount 2?
Najważniejsza informacja to taka, że but jest wąski. Bardzo wąski. Specjalnie nie używam słowa „dopasowany”, ponieważ „wąski” zdecydowanie lepiej do niego pasuje. Dla mnie była to akurat dobra informacja, gdyż ze względu na swoją posturę nie jestem posiadaczek szerokiego profilu stopy. Lubię, kiedy but siedzi na stopie ciasno i nie daje zbyt dużego pola manewru dla stopy.

Oczywiście należy pamiętać o odpowiednim dobraniu rozmiaru buta. Nie może być on za mały, ponieważ może to powodować np. problemy z krążeniem krwi w trakcie biegu oraz nie pozwoli na pełne wypłaszczenie stopy przy maksymalnym jej obciążeniu, co w praktyce najczęściej przekłada się na poobijane palce i czarne paznokcie u biegaczy. Biegałem w rozmiarze 44EU (dł. wkładki 28 cm), dzięki czemu z przodu miałem odpowiedni luz i zapas, a wąska konstrukcja buta bardzo dobrze utrzymywała stopę w ryzach, nie pozwalając jej na przemieszczanie się w trakcie biegu, zwłaszcza na boki.
Niestety taka wąska konstrukcja ma też swoje wady. Wprawdzie nie biegam teraz zbyt długich dystansów (najdłuższy, jaki pokonałem w Catamount 2 to ok. 20 km w terenie), jednak im dłużej trwała moja aktywność, tym bardziej czułem, że w bucie robi się lekko za ciasno. Dwukrotnie zdarzyło mi się, że musiałem się zatrzymać i lekko poluzować sznurowadła. Ale chciałbym być też dobrze zrozumiany – to nie było odczucie mocnego ucisku, który nakazywał mi zaprzestanie biegu i ściągnięcie butów. Nie, nic z tych rzeczy. To było raczej poczucie lekkiej niewygody, małego dyskomfortu, prawdopodobnie związanego z założeniem zbyt grubej skarpety. Okres, w którym biegałem w tym modelu – przypadł na przełom zimy i wiosny, dlatego zdarzało się, że dla bezpieczeństwa zakładałem nieco grubsze skarpety, by poprawić termikę. I tutaj dopatruję się swoich problemów ze zbyt wąską cholewką.
To, co istotne to również utrzymywanie terminki w tym bucie. Osoby, które śledzą mnie w mediach społecznościowych lub miały okazję czytać moje wcześniejsze teksty doskonale wiedzą, że jestem typem biegacza, który bardzo szybko się przegrzewa i w większości butów jest mu gorąco. W przypadku Catamount 2 było podobnie. Im temperatura była niższa, tym lepiej było dla mnie, jednak większość czasu przetrenowałem w nich w temperaturach oscylujących w granicy 8-10 stopni Celsjusza.
Pomagało oczywiście ratowanie się cienkimi skarpetami, jednak nie zawsze to pomagało. Catamount 2 jest mimo wszystko dosyć zabudowanym butem (co też ma swoje zalety), co w połączeniu z gęstym splotem materiału cholewki oraz dość wąską konstrukcją powodowało, że cyrkulacja powietrza wewnątrz była nieco utrudniona. Pamiętajmy jednak, że termika to bardzo indywidualna kwestia i nie należy rezygnować z buta, tylko dlatego, że ja się w nim czasami gotowałem :).

Pozostałe elementy górnej części buta nie wyróżniły się dla mnie niczym szczególnym. But nie należy do zbyt głębokich w środku. Zapiętek jest zbudowany klasycznie i nie należy do najbardziej mięsistych zapiętków, w jakich miałem okazję biegać, jednak w trakcie biegu spełniał swoje zadanie. Nie pozwalał mojej pięcie na przemieszczanie się i nie dawał odczucia, że chce się z niego wypaść.
Przód buta oprócz tego, że nie zostawia zbyt wiele miejsca na palce, jest też dość płaski, co delikatnie poczułem zwłaszcza na szybszych zbiegach, kiedy moje palce kilkukrotnie poszybowały do góry i lekko ocierały o górną część cholewki. Nie miało to żadnego wpływu na wytrzymałość ani tym bardziej na mój komfort, jednak warto o tym wspomnieć, szczególnie w kontekście osób mających tendencje do podnoszenia dużego palca do góry w trakcie biegu.
Jaki poziom amortyzacji?
To za co na pewno polubiłem Catamount 2 to amortyzacja. Przyczyna jest bardzo prosta – nie przepadam za miękkimi butami, a takimi na pewno Catamount’a nazwać nie można. W hierarchii butów trailowych Brooksa, tych najbardziej popularnych, zajmują 3 miejsce (Caldera – najbardziej amortyzowane, Cascadia – średni poziom amortyzacji, najbardziej wszechstronne, Catamount – niewielki poziom amortyzacji, najszybsze i najbardziej dynamiczne). To był też jeden z powodów, dla których zdecydowałem się pobiegać w tych butach.

Mając w głowie starą przygodę z Cascadią, chciałem poczuć czy faktycznie but jest na tyle dynamiczny, że można w nim biegać szybko w trailu. Długo się do tego przekonywałem. Po kilkunastu treningach stwierdzam, że but może i ma więcej dynamiki niż Cascadia, ale nie jest na pewno rasową startową ani faktycznie szybkim butem.
Pianka pracuje poprawnie, nie daje poczucia zapadania się i jest dosyć sztywna, ale mimo to brakowało mi tutaj takiej zadziorności. To niestety nie jest pianka w stylu „oddawania energii”, jest to raczej po prostu bardziej zbity i gęstszy materiał, który pozwał mi się rozpędzić, kiedy tego potrzebowałem, ale przyznam szczerze, że zbyt dużej różnicy w porównaniu z Cascadią to nie poczułem. Owszem, jest lepiej, ale bez szaleństw.
Zaletą takiej sztywnej budowy było dla mnie to, że w nierównym terenie but dawał mi poczucie niezłej stabilności. Dzięki brakowi ugięć pianki nie czułem, że stopa może mi się wykręcić albo ujechać na nierówności. Niestety nie miałem okazji biegać w wyższych górach, ze względu na wciąż zalegający tam śnieg (w okresie, kiedy testowałem buta), ale na śląskich hałdach Catamount 2 spisywał się znośnie.

Tak jak wspominałem wcześniej, nie zdarzyło mi się biegać w tym modelu więcej niż 20 km, ale gdybym miał oceniać patrząc tylko w kontekście pianki, to taki dystans wydaje się dla niego optymalnym. Prawdopodobnie im dłużej, tym gorzej odczuwałbym w nich komfort biegu.
Nie ma co się oszukiwać – ta pianka nie daje zbyt dużej wygody. Na krótszych dystansach, nie ma z tym problemu, jednak dobijając do ok. 20 km, wyczuwałem, że zaczyna jej trochę brakować. To też dość indywidualna kwestia, dlatego nie twierdzę, że nie dałoby się w nich pobiec np., maratonu w górach. Jednak osobiście uważam, że do dłuższych dystansów lepiej sprawdzi się np. Cascadia. Catamount zdecydowanie lepiej wybrać, kiedy chcemy się rozpędzić, zrobić jakiś bieg ciągły czy trening tempowy w terenie. Myślę, że dla tego rodzaju pianki im krócej, tym lepiej.
Jak przyczepność?
Dużą zaletą jest bieżnik. I przyznam szczerze, że trochę mnie zaskoczył – pozytywnie. Nie spodziewałem się po nim cudów, ponieważ też niczym szczególnym się nie wyróżnia. Jest sporo gęsto umieszczonych, wystających klocków, które ułożone są asymetrycznie (z przodu ostre krawędzie skierowanie są do tyłu, by lepiej trzymać na podejściach, z kolei z tyłu ostre krawędzie skierowane są do przodu, by poprawić trzymanie na zbiegach).

Biegałem w nich w różnych warunkach – śnieg, błoto, suchy teren, trochę wody i za każdym razem było zaskakująco dobrze. Najlepiej spisywał się chyba na ubitym, twardym śniegu. Mimo że klocki może nie należą do najwyższych dostępnych aktualnie na ryku, to jednak naprawdę dobrze radziły się w takich warunkach. Większa ilość błota też nie stanowiła dla tego bieżnika problemu, ale zaznaczę tutaj, że omijałem duże, błotne kałuże na swoich trasach. Bądź co bądź, ale w takich warunkach żaden bieżnik nie będzie w stanie dobrze trzymać na trasie. Małą ciekawostką był też fakt, że błoto dosyć szybko potrafiło odpadać od podeszwy w tracie biegu, co automatycznie przekładało się również na wagę buta. Jak wiadomo – im więcej błota tym cięższy but, a to przy szybszym biegu ma znaczenie.
Kilka razu sprawdziłem go również na swoich podbiegach i zbiegach. I o ile na podejściach nie czułem, by but mi się ześlizgiwał lub tracił przyczepność, o tyle na zbiegach parę razy stopa potrafiła lekko ujechać. Wydaje mi się, że był to raczej problem z moją mobilnością niż bezpośrednio związany z konstrukcją bieżnika. Ja podczas zbiegania ląduje raczej na śródstopiu, a nie na pięcie. To pozwala mi na szybszy zbieg i mniejsze obciążanie stawów, jednak wymaga ode mnie bardzo dobrej stabilizacji (a z tym niekoniecznie jest dobrze :D) oraz większego skupienia na tym, gdzie stawiam stopy. Niemniej samo trzymanie w stromy terenie oceniam dobrze.
Jako ciekawostkę dodam, że pomiędzy podeszwą zewnętrzną i środkową umieszczona jest hartowana, termoplastyczna płytka, której zadaniem jest chronić nasze stopy przed odczuwaniem ostrych, wystających elementów, na które może zdążyć nam się nadepnąć. Tę informację podaję jako ciekawostkę, ponieważ gdybym o tym nie przeczytał w opisie produktu, to bym nawet nie wiedział o jej istnieniu. Faktycznie po nadepnięciu na coś ostrego nie czułem jakiegoś dyskomfortu z tym związanego, ale byłem przekonany, że to dzięki sztywności pianki, a nie zastosowaniu dodatkowego elementu wewnątrz.
Dla kogo Brooks Catamount 2?
Brooks Catamount to but dobry, poprawny, ale w mojej ocenie niewyróżniający się niczym szczególnym model. Dla mnie Brooks robi świetne buty asfaltowe, natomiast wciąż traci względem innych marek w segmencie butów terenowych. Oczywiście to nie oznacza, że nie warto brać ich pod uwagę. Myślę, że można je potraktować jako jedną z opcji, gdy będziemy szukać buta trailowego na nieco szybsze jednostki treningowe. Będąc biegaczem szczupłym, nieważącym więcej niż 80 kg, z wąską stopą oraz szybkim, można się pokusić, chociaż o przymierzenie tego modelu. Natomiast jeżeli szukałbym czego bardziej komfortowego w marce Brooks, wtedy zwróciłbym uwagę na Cascadia, ewentualnie Caldera.
Łukasz Biela
Biegasz w terenie. Przeczytaj również:
Bądź na bieżąco zapisz się do newslettera
Zapisz się