Recenzja Nike Air Zoom Pegasus 40 – niezmiennie uniwersalny i wszechstronny
Nike Air Zoom Pegasus to model, który zadebiutował już w 1982 r. Obecnie wydano go w 40. odsłonie. Pomimo upływu tylu lat wciąż dla niektórych stanowi jeden z najlepszych butów treningowych. Nazwa symbolizuje mitycznego skrzydlatego konia Pegaza, który odzwierciedla charakterystykę tego buta łączącego szybkość i wytrzymałość. Idea ta pozostaje niezmienna po ponad 40 latach i nadal Pegasus jest wyraźnie widoczny na trasach podczas codziennych treningów, lecz również na biegach o różnych dystansach w tym również maratońskich.
Zmiana na lepsze?
Pegasus jest dla mnie jednym z najbardziej ulubionych butów treningowych, ale i stanowił świetnego kompana podczas pierwszego startu maratońskiego. Pierwszą odsłoną, w której biegałam, była wersja 34, którą wykańczałam jeszcze w treningach siłowych do zeszłego roku. Faktycznie buty były nie do zdarcia, cholewka wciąż była w bardzo dobrym stanie i choć ubywało im amortyzacji oraz bieżnik już był mocno starty, to wciąż dawały sobie świetnie radę na krótkich przebieżkach czy właśnie w treningu uzupełniającym. Kolejne edycje też nie były mi obce, chętnie po nie sięgałam, ale to w 34 ceniłam bardzo dobrze dopasowany zapiętek, czego zaczęło mi brakować kolejno w modelach 35... aż do obecnego modelu 40.
Nike Air Zoom Pegasus 40
Od edycji 35 buty zyskały bardziej dynamiczny kształt, lecz zapiętek moim zdaniem nie był do końca trafny. Stożkowata konstrukcja słabo trzymała pięty i występowało uczucie lekkiego ślizgania się pięt w górę i w dół. Zaznaczę, że biegam ze śródstopia i nie przeszkadzało mi to nadmiernie, lecz słyszałam po opiniach innych osób biegających z pięty, że niekiedy to przeszkadzało i nie było przez to takiej stabilności.
W wersji 40 zapiętek przeszedł kluczową modyfikację, ponieważ zyskał prostszy kształt. Moim zdaniem zdecydowanie jest to na plus – w końcu pięta nie jest taka „skoczna” i pozostaje na miejscu oraz czuje lepsze otulenie w obszarze pięty, co przyczynia się do pewniejszego kroku biegowego i stabilności. Fakt, muszę przyznać, że w wersji 38 ten zapiętek też nie był taki stożkowy i bardziej przypominał już 40. wersję, lecz jak dla mnie pięta trzyma się najlepiej w obecnej wersji 40 (oraz we wspomnianej już 34. edycji).
Projektanci Pegasus 40 zwrócili uwagę na dość ważny szczegół, zastosowali nowy pasek w obszarze śródstopia, który jest wyprofilowany do łuku stóp. Przyczynia się to do lepszego dopasowania obuwia do stóp. Faktycznie – potwierdzam, że stopy czują się pewniej w bucie i bardziej wygodnie. W modelu 39 mieliśmy system linek Flywire, w najnowszej edycji już tego nie napotkamy, lecz nie wpływa to jakoś znacząco na otulenie stóp. Nie odczuwam pod tym względem dużej różnicy, ale domyślam się, że może to być właśnie spowodowane nowym paskiem na śródstopiu oraz modyfikacją układu sznurowania, którą oceniam na dobrą zmianę.
Nike Air Zoom Pegasus 39 vs. Nike Air Zoom Pegasus 40
Nowa cholewka jest przyjemniejsza w dotyku i nie traci przy tym na swojej elastyczności, która jest zbliżona do poprzedniego modelu. Uważam, że cholewki najbardziej przyjazne dla stóp były w modelu 38 oraz właśnie w 40. Praktycznie patrząc na 38 a 40, to wiązanie jest już do siebie bardziej zbliżone – prostsze niż w wersji 39 z linkami. Niestety odkąd pamiętam, buty wciąż się rozwiązują, więc jeśli nie planujemy przystanków, to zalecam zawiązać dwa razy.
Zastosowano wyściółkę niepodrażniającą skóry na języku oraz wewnątrz buta co wpływa na wysoki komfort dla stóp. Język jest bardziej miękki niż w wersji 39, natomiast nie wpływa to na uciskanie grzbietu stóp, czyli nie mamy nadmiernego napięcia pomimo dobrze zawiązanych sznurówek na górnej części stóp. Dodatkowo wspomnę, że dzięki bardziej mięciutkiemu języku, zmniejszany jest nacisk na śródstopie.
W nowym modelu odnajdziemy już jednowarstwową siateczkę, która odczuwalnie jest bardziej przewiewna, a jest to kluczowe podczas treningów w cieplejsze dni. Cholewka jest lepsza niż w poprzednim modelu, sprawdziłam ją również podczas biegu na bieżni elektrycznej na siłowni, gdzie jest wyższa temperatura i nie miałam problemu z potliwością stóp. Oczywiście warto zaznaczyć, że każdy może mieć inaczej, bo wszystko zależy od naszej termoregulacji ciała. Nawiązując do przewiewności cholewki, zauważyłam dość istotny fakt, że w co drugim modelu cholewki są bardziej oddychalne, jestem bardzo ciekawa, jak to będzie w kolejnej odsłonie.
Nike Air Zoom Pegasus 40 vs. Nike Air zoom Pegasus 39
Jaka szerokość Nike Air Zoom Pegasus 40?
Jak chodzi o szerokość, Pegasus 40 nie jest bardzo wąski, gwarantuje pewną przestrzeń w rejonie śródstopia, co daje swobodę dla palców, natomiast nie doradziłabym w wersji podstawowej szerokości ich dla osób o szerszej budowie stóp. Mogą być po prostu zbyt ciasne i opięte, co może wpływać na dyskomfort podczas treningu oraz powstanie odcisków.
Oceniając ostatecznie wygląd butów – uważam, że dzięki zastosowaniu kosmetycznych, lecz znaczących zmian Pegasusy zyskały zgrabniejszy wygląd i moim zdaniem lepiej się prezentują, ale wiadomo kwestia gustu.
W modelu 40 przy damskim rozmiarze 10 US [42 EU] ma wagę 260 gramów, w poprzednim natomiast było 252 gramów. Szczerze mówiąc, nie uważam, by miało to duży wpływ na uczucie lekkości w butach. Fakt, nie są najlżejsze, patrząc na gramy i biorąc go w kategorię butów o średniej amortyzacji, ale nie jest to tak odczuwalne nawet podczas dłuższych wybiegań. Z ciekawości natomiast podam, że lżejszy od modelu 34 był Pegasus w wersji 36.
Jaka amortyzacja?
Patrząc na amortyzację, to jest ona identyczna z poprzednim modelem, czyli oparta na dwóch poduszkach gazowych zamieszczonych na pięcie oraz śródstopiu, które dodają miękkości i amortyzacji oraz piance React, która odpowiada za świetne oddawanie energii. Dwie poduszki gazowe występowały w wersji 34, w kolejnym modelach 35 i 36 była jedna poduszka gazowa na całej długości butów, w następnych odsłonach 37 i 38 Nike zastosowało jedną poduszkę gazową na śródstopiu, aż do wersji 39, gdzie nastąpił powrót do podwójnych.
Wersja 37 i 38 najbardziej przypasowała osobom biegającym ze śródstopia poszukujących doskonałej ochrony w przedniej części stóp – to tam mieliśmy jedną większą poduszkę gazową. Natomiast by wyjść oczekiwaniom u biegaczy biegających również z pięty, poduszkę gazową zastosowano z powrotem również z tyłu już od modelu 39, by zapewnić dodatkową amortyzację w rejonie tylnej części stóp. Z pewnością nie był to przypadkowy zabieg, a Nike szuka najbardziej doskonałych rozwiązań. Patrząc na bieżnik, pozostaje on identyczny z wersją 39, natomiast uległ zmianie od modelu 38 i jest bardziej elastyczny, dzięki zastosowaniu dodatkowych nacięć wpływających na lepsze odrywanie palców od podłoża.
Na jakie treningi?
W praktyce ten model przypadł mi całościowo do gustu. Testowałam go zarówno na krótkich dynamicznych jednostkach treningowych, jak i również podczas dłuższych wybiegań powyżej 18 km. W butach cenię stosunkowo lekkość, dynamikę oraz dobrą amortyzację w rejonie śródstopia. Pegasus ma te wszystkie cechy i bardzo lubię w nim to, że od lat nie zawiódł mnie na treningu, czy podczas startu maratońskiego, gdzie zależało mi na ochronie przodostopia.
Na krótkich dystansach o większej dynamice czułam dobre wybicie dzięki piance React, która sprężynowała podczas odbicia. Nie miałam problemu większego w osiągnięciu tempa od 4:10-5:00. Oczywiście uważam, że lepiej sprawdzają się na tempie 5:30-4:30, bo nie są one jednak bardzo lekkimi butami, a w dynamicznych treningach lubię mieć większy luz w nogach. Natomiast na średnich i długich wybieganiach zapewniały mi dostateczną dawkę ochrony pod śródstopiem, czuć było miękkość pod przodostopiem.
Testowałam je tradycyjnie na różnych nawierzchniach. Na asfalcie przyczepność była bardzo dobra, na mokrym asfalcie, lub podczas biegu na żwirowatej nawierzchni trzeba bardziej uważać i ostrożniej stawiać stopy, bo dają uczucie lekkiej niepewności podczas wybicia, czy stawiania kroku. Spiszą się również na lekkim terenie leśnym, gdzie nie mamy błota i większego piachu. To czyni je uniwersalnym i wszechstronnym obuwiem biegowym.

Podsumowując, już od pierwszego treningu mi pasowały, stopy nie musiały się długo do nich przyzwyczajać i co istotne nie miałam problemów z podrażnieniami czy odciskami, z którymi niekiedy walczę przez bardzo delikatne stopy. Bardzo przypasowała mi pięta i otulenie całościowe cholewki, która powodowała większą pewność w trakcie biegu i swobodne stawanie kroku. Dla ciekawostki dodam, że od 34 nie miałam problemu z przedzierającymi się cholewkami, jedynie w rejonie kostek, lecz to było ewidentnie spowodowane ocieraniem się stóp o siebie w trakcie biegu.
Dla kogo Nike Air Zoom Pegasus 40?
Uważam, że Nike Pegasus 40 spisze się doskonale u osób poszukujących buta na codzienne wybiegania, jak również na długie dystanse, gdzie cenimy sobie ciut więcej swobody i zwrotu energii, lecz wciąż chcemy zagwarantować sobie odpowiednią dawkę amortyzacji. Oczywiście należy pamiętać, że buty powinniśmy dobierać, patrząc na swoją masę ciała, technikę biegu, krok biegowy, a nawet tempo treningowe i przeznaczenie obuwia, więc wszystko zależy od nas czy odnajdziemy się w danym modelu.
Jak dla mnie Nike Air Zoom Pegasus 40 to bardzo udana wersja i stanowi jeden z pierwszych wyborów na codzienne treningi. Doceniam w nich dużą wytrzymałość – patrząc, chociażby na model 34 miałam w nich przebiegnięte ponad 1500 km i nadal mogły więcej, jak również 39, które często zabieram na trasę i nadal są w bardzo dobrym stanie, to mogę śmiało stwierdzić, że 40. wersja powinna być równie wytrzymała i odporna.
Eliza Łassa
Sklep Biegacza
Szukasz butów do biegania po utwardzonych nawierzchniach? Przeczytaj również:
Bądź na bieżąco zapisz się do newslettera
Zapisz się