Recenzja Hoka Rincon 4: but treningowy z ambicjami
Hoka to marka butów, z którą do niedawna nie było mi po drodze. Nie było to spowodowane tym, że chowałem do niej urazę - po prostu, nie było nam razem po drodze. Miałem jednak okazję biegać kilka treningów w Cliftonach czy Bondi. Wspominam je jako “specyficzne”. Gdy dowiedziałem się, że będę miał możliwość przetestowania najnowszej odsłony butów Hoka Rincon 4, bardzo się ucieszyłem. Czy entuzjazm utrzymał się do dzisiaj? A może Hoka ma jeszcze nad czym pracować, jeśli chodzi o obuwie na asfalt? Jeśli chcecie poznać moją opinię, zapraszam do lektury.
Hoka Rincon 4 - suche fakty techniczne
Szczerze mówiąc, przy testowaniu nowych butów najchętniej od razu je zakładam, omijając recenzje i dane techniczne. Nie inaczej było w przypadku Rinconów. Dopiero przed napisaniem recenzji dokładnie przeanalizowałem specyfikację, i oto co znalazłem:
- waga 228 g
- drop 5 mm
- przeznaczenie treningowe
- podeszwa środkowa z pianki EVA
- Meta-Rocker Geometry
Tyle z ciekawszych kwestii. Czy coś z nich mnie zaskoczyło? Tak, przeznaczenie tego modelu. Posiadając już sporo butów biegowych, w swojej kolekcji, osobiście umiejscowiłbym go w kategorii butów treningowo-startowych. Dlaczego? To wyjaśnię w dalszej części recenzji.

Pierwsze wrażenie jest tylko jedno
Pierwsze wrażenie często bywa kluczowe, i tu przyznam, że nie było idealnie. Hoka Rincon 4 wydawały się zbyt płytkie, lekko wysuwały się na pięcie i były stosunkowo wąskie – co zdarzyło mi się pierwszy raz. Nie skreśliłem ich jednak od razu, wiedząc, że nie zawsze od razu musi być tak kolorowo (w nawiązaniu do koloru testowanej pary).
Biorąc buta to ręki, od razu wiedziałem, że mam do czynienia z butem “starej szkoły”. Nie jest to nacechowane negatywnie określenie - takich butów jest coraz mniej, a fanów takich butów o dziwo nie ubywa. Starą szkołę cechuje niski drop, niska waga i brak długiej listy (często nad wyraz wyróżnianych) zastosowanych technologii. Oczekiwałem po nim “surowej”, ale w punkt trafionej amortyzacji oraz dużej dynamiki. Stąd wspomniałem o tym, że pozycjonowałbym go w kategorii butów treningowo-startowych obok takich rywali jak np. ASICS Noosa Tri czy Nike Pegasus Plus.
Czas na trening!
Bieganie w Rinconach 4 było dokładnie takie, jak oczekiwałem. Nie spodziewałem się „kanapowca”, i rzeczywiście Hoka nim nie jest. Moje początkowe obawy o brak amortyzacji przy dystansach powyżej 10 km okazały się nieuzasadnione. Choć nie było efektu „wow”, amortyzacja była wystarczająca. Wrażenia z treningu na trening poprawiały się. W dniu po treningu nie odczuwałem skutków dłuższych wybiegań, stąd śmiem twierdzić, że amortyzacji nie było zbyt mało, jak na 75 kg biegacza. Odczuwałem za to dużą dynamikę. Spowodowane to było obniżonym dropem (5 mm - odczułem to delikatnie na moich achillesach) oraz bardzo niską wagą. Dawno nie miałem w swojej kolekcji buta treningowego o tak niskiej masie. Noga chętnie kręciła się przy wyższych (oczywiście w moim przypadku) prędkościach przelotowych.
W kontekście wspomnianej szerokości, a raczej “wąskości”, z treningu na trening było coraz lepiej - moja standardowej szerokości stopa zaadaptowała się do ograniczonego miejsca w środku. W kwestii rozmiaru wiem jednak, że następnym razem wziąłbym rozmiar 0,5 cm większy niż ten (standardowy w innych butach biegowych). Na dłuższych wybieganiach powyżej 20 km mogłoby brakować miejsca na palce.
Model ten świetnie sprawdził się podczas treningów interwałowych, a także w trudniejszych, jesiennych warunkach – wilgotny asfalt nie stanowił problemu, a przyczepność była na dobrym poziomie. Jedyny mankament, jaki dostrzegłem, to nieco ograniczona stabilność, co może wynikać z dość wysokiej, jak na ten segment, podeszwy – 33 mm pod piętą i 28 mm pod palcami. Choć nie był to duży problem, zauważyłem, że w tej kwestii np. adidas Boston 12 wypada stabilniej.

Rincon 4 od Hoki - krótkie podsumowanie
Słowem podsumowania - Hoka Rincon 4 to naprawdę solidny gracz na rynku butów treningowych, z aspiracjami do kategorii treningowo-startowych. Moja relacja z nim to nie miłość od pierwszego wejrzenia. Ba! To wciąż nie jest miłość. Nie oznacza to jednak, że nie jest to dobry kompan do codziennego biegania. Z treningu na trening pokazuje się z coraz lepszej strony, zabiegając o moje względy - na razie wychodzi mu to bardzo skutecznie.
Komu może się spodobać? Jeśli szukasz buta idącego pod prąd „poduszkowym” trendom, to może być propozycja dla Ciebie. Cieszę się, że Hoka wciąż ma taki model w ofercie – moim zdaniem znajdzie on wielu zwolenników jako neutralny, uniwersalny model dla biegaczy ważących do ok. 80 kg. Dla cięższych może okazać się nieco za twardy. To także dobra propozycja jako drugi but w kolekcji, dla biegaczy poszukujących startówki lub modelu do szybszych treningów, którzy niekoniecznie potrzebują sztywności karbonu.
Bądź na bieżąco zapisz się do newslettera
Zapisz się