Poradnik biegacza Poradnik biegacza
5 Września 2025

New Balance Rebel V5 – rebeliant czy pacyfikator?

New Balance Rebel V5 – rebeliant czy pacyfikator?

Zupełnie niedawno do sieci Sklepu Biegacza wróciła marka New Balance. Gdy ponownie zobaczyłem na naszej półce sklepowej charakterystyczne, pokaźne „N”, przyznać muszę - odczucia miałem mieszane. Ze względu na doświadczenia z przeszłości do butów biegowych tego amerykańskiego giganta przemysłu odzieżowego miałem dotychczas stosunek ambiwalentny.

Będąc niegdyś posiadaczem kilku modeli ciżemek z arsenału NB nie brakowało wśród nich  bardzo udanych, ale też przy okazji względnie szybko się zużywających (1080 v11), jak i tych mniej trafionych (nijaki Tempo v2, który spowodował dyskontynuację tej serii).

Jednak pierwszym wspomnieniem, które się u mnie pojawia w skojarzeniu z nazwą marki, jest druga odsłona modelu Rebel – but tyle genialny, co i ulotny… bo dosłownie rozleciał mi się po przebiegnięciu w nich zaledwie kilkudziesięciu kilometrów. Do tego całkiem spektakularnie, bo w trakcie Parkruna gdy na ostrym, U-kształtnym zakręcie przednia część cholewki dosłownie rozpołowiła się pod wpływem naprężenia.

Tak tragiczny ich koniec zrzuciłem jednak na karb posiadania być może trefnego egzemplarza i ostatecznie zdecydowałem, że będę wspominał jedynie nasze dobre chwile. Żywiąc wobec tego pokaźny sentyment względem tej serii w ogóle się nie zawahałem, jak tylko pojawiła się okazja przetestowania piątej edycji.

Co nowego?

Estetycznie but kontynuuje kurs wyznaczony przez wersję v4 – zarówno struktura podeszwy, jak i cholewki na pierwszy rzut oka nie ujawniają gruntownych zmian. Za materiał cholewki wciąż odpowiada przewiewna technologia Fantomfit, a za amortyzację pianka FuelCell.

Przyglądając się jednak bliżej okazuje się, że Rebel v5 względem poprzednika „urósł” o 2,5mm (z 33,5mm na 36mm) a także, iż jest od niego nieco szerszy. Podeszwa zewnętrzna okryta została większą porcją gumy, co ma dodatnie wpływać na przyczepność.

Te kosmetyczne zmiany sprawiły, że waga buta wzrosła o 29 gramów (z ultralekkiego 196g na 225g). To wciąż mało zważywszy, że mamy do czynienia z butem, który nie należy do segmentu butów typowo startowych.

W biegu

W momencie pisania recenzji mój Rebel V5 ma na liczniku niespełna sto kilometrów. Ze względu na proklamowaną wszechstronność tego modelu starałem się wykorzystać go w możliwie najszerszym wachlarzu jednostek treningowych na twardej nawierzchni. Buty towarzyszyły mi więc zarówno w trakcie easy i long runów, jak i biegów progowych oraz intensywniejszych, interwałowych treningów na odcinkach 400-1000m.

Opisywanie swoich wrażeń zacznę od aspektu, który dla gremium biegaczy bywa istotny: są to buty miękkie. Ba, nawet bardzo i śmiało zakładam, że w kategorii hybryd treningowo-startowych najbardziej miękkie. Przy pierwszej przymiarce byłem tym pluszem urzeczony, jednak prawie natychmiast poczułem obawy, że zamiast wspomagać utrzymanie tempa, przy wysokowatowych treningach bieganie w Rebelu przypominać będzie wizytę w dmuchanym zamku.

Zacznę od pozytywów wspomnianej miękkości: but naprawdę dobrze sprawdza się w trakcie luźnych, spokojnych jednostek, kiedy nie zobowiązują nas żadne założenia poza kilometrażem. Komfort towarzyszący takim treningom oceniam jako wysoki – połączenie amortyzacji z lekkością i przewiewnością sprawia, że Rebeli w ogóle nie czuć na stopach, co (niekiedy) żmudne „klepanie” kilometrów mi uprzyjemniło… tak długo, jak nie przekraczałem 5:00/km.

 

Zobacz kolekcję New Balance

 

Wspomniane nieco wcześniej obawy stały się rzeczywistością i czar prysł w trakcie pierwszego biegu ciągłego w tempie z okolic 4:10-4:15/km. Wraz z każdym uderzeniem o twarde podłoże miałem rosnące wrażenie biegania w Crocsach.

Nagle zacząłem grzęznąć w lekkim jak puch FuelCellu, kolejne kroki były coraz mniej pewne i stabilne, a ja miałem poczucie, że walczę z butami, które mnie spowalniają. Nie dowierzając do końca takiemu osądowi i uznając go za trochę pochopny stwierdziłem, że dam im jeszcze szansę na treningu 15x400m.

Tutaj zdecydowanie było lepiej, choć przy jeszcze mocniejszym impakcie o asfalt czułem, jak przednia część moich stóp „przebija się” przez piankę – ostatni raz z taką sytuacją miałem do czynienia w Nike Invincible FK3, więc zdecydowanie można pod tym względem oba modele do siebie porównać.

Pozytywnie zaskoczyła mnie przyczepność buta. Zwiększona została względem poprzednika porcja gumy na podeszwie w kluczowych punktach, dzięki czemu trudno o uślizgi nawet po deszczu. Na pochwałę zasługuje również dopasowanie cholewki. Mimo, że jest to na pewno konstrukcyjnie jeden z szerszych modeli treningowo-startowych, moje stopy w Rebel v5 nie przesuwały się w żadnej płaszczyźnie. Dla osób o bardzo wąskim profilu stóp (do których nie należę) może to być jednak but nieco za szeroki, także należy mieć to na uwadze.

Podsumowanie

Skłamałbym pisząc, że polubiłem się z nowymi NB tak samo, jak minąłbym się z prawdą stwierdzając, że Rebel v5 to model jednoznacznie nieudany. Pewne jest jednak to, że but ten nie spełnił moich oczekiwań w trakcie bardziej intensywnych jednostek treningowych.

Mimo, iż w ciągu ostatnich kilku lat rynek obuwia biegowego stopniowo przyzwyczaił nas do standardu wyznaczonego przez płytki z włókna węglowego czy szklanego, to w szerokiej gamie opcji oferowanych przez producentów wciąż jesteśmy w stanie znaleźć klasyczne konstrukcje na bardziej sprężystych piankach (przykładowo świetny Mach 6 od Hoki czy Noosa Tri 16 od Asicsa).

Pod względem dynamiki Rebel v5 niestety stał się dla mnie bardziej pacyfikatorem niż rebeliantem. Wyłączywszy jednak prywatne predylekcje uważam, że ten model może być dobrą opcją jako pierwszy z tej kategorii dla kogoś chcącego wejść w świat „szybszego” obuwia biegowego – z zaznaczeniem, że tak miękka amortyzacja działać będzie dla wagi do 80kg. Osoby nieco cięższe mogą potrzebować butów z bardziej zagęszczoną pianką.

 

Jakub, Sklep Biegacza Kraków

Ocena: 5
Bestsellery Zobacz więcej

Bądź na bieżąco zapisz się do newslettera

Zapisz się