adidas Adizero Adios Pro 4 – recenzja butów szybszych od biegacza
W 2008 roku, gdy Haile Gebrselassie jako pierwszy człowiek złamał barierę 2:04 w maratonie, mając na nogach premierowe buty od adidasa – Adizero Adios – ja nie miałam nawet pojęcia, na ile kilometrów jest ten maraton. Od tego czasu sporo jednak się zmieniło. Haile zluzował trochę z treningiem, ja międzyczasy na swój wymarzony wynik w maratonie potrafię wyrecytować obudzona w środku nocy, a najnowsza wersja maratońskich startówek z serii Adizero Adios w niczym nie przypomina swojego minimalistycznego przodka. Może oprócz nazwy, trzech charakterystycznych pasków i sznurówek.
Buty adidas Adizero Adios Pro 4 dostałam od Sklepu Biegacza do przetestowania w pierwszej połowie grudnia 2024 roku. Muszę przyznać, że na początku byłam trochę przerażona tym zadaniem, ponieważ znalazłam się w gronie bardzo szybkich testerów, którzy swoje rozbiegania biegają szybciej, niż ja biegam starty na 5 km, będąc w życiowej formie. Pewnie wielu z Was gdzieś słyszało, że z karbonowych startówek skorzystają jedynie biegacze biegający w tempie poniżej 4:00 min/km. Choć jeszcze daleko mi od tego tempa startowego, szukam optymalizacji na każdym poziomie swojego treningu, również w sprzęcie. Postanowiłam więc sprawdzić, czy buty „stworzone, aby bić rekordy” pozwolą również mi osiągnąć moje osobiste biegowe szczyty i wejść na wyższy poziom.
Cholewka, czyli zmiany, zmiany, zmiany…
Jeżeli do tej pory biegaliście w Adizero Adios Pro 3, nie spodziewajcie się jedynie „odświeżonej wersji” poprzednika. Zmieniło się naprawdę dużo. Po pierwsze cholewka – adidas wyraźnie posłuchał biegaczy i poprawił kilka „wpadek” poprzedniej wersji. W Adios Pro 4 mamy więc zintegrowany język, który jest znacznie bardziej miękki pod wiązaniem, dzięki czemu sznurowanie nie uciska stopy (ze względu na kształt mojej stopy mam ten problem w ogromnej liczbie modeli), oraz poduszkę otulającą całego Achillesa, a nie tylko boki pięty (jak ma to miejsce w innych modelach adidasa). W przedniej części buta dodano też wzmocnienie cholewki przy palcach, poprawiające trwałość buta. Najbardziej widoczną zmianą jest jednak sam materiał cholewki. W modelu zastosowano ultralekką tkaninę, która rozciąga się tylko w jednym kierunku. Dodatkowo charakterystyczne trzy paski, które zaczynają się zaraz przy wiązaniu, a kończą na podeszwie, mają zapewnić dobre trzymanie stopy w bucie. To wszystko składa się na technologię Lightlock. Nie wiem dokładnie, jak to działa, ale działa i do tego wygląda naprawdę ładnie. Początkowo obawiałam się, że but będzie za szeroki, ponieważ po pierwszym założeniu wydały mi się naprawdę przestronne w przedniej części. Stopa jest jednak bardzo dobrze stabilizowana, nic nie uciska, a palce pozostają na swoim miejscu. Początkowo wydawało mi się, że sznurowanie nieznacznie rozluźnia się w trakcie biegu. Wystarczyło jednak schować końcówki sznurówek, aby ten problem przestał istnieć. Jeżeli chodzi o rozmiar, to zdecydowałam się na numer większy w stosunku do innych modeli adidasa, które posiadam w swojej szafie z butami. Jeżeli nie biegaliście jednak do tej pory w butach adidasa i macie wątpliwości, polecam po prostu je przymierzyć.

Technologia w podeszwie
Zmiany widać również w podeszwie, choć jej szkielet – czyli karbonowe pręty Energy Rods 2.0 – pozostały niezmienione. W Adiosach zrezygnowano z karbonowych płytek na rzecz charakterystycznych czarnych prętów, przypominających układem kości śródstopia, połączonych na tyle konstrukcji. Pręty Energy Rods 2.0 z dwóch stron otoczone są pianką Lightstrike Pro – niezwykle responsywną i nieco miększą wersją niż ta zastosowana w Adios Pro 3. Pomimo tej samej nazwy, nie jest to też ta sama pianka co w Adios Pro Evo 1. Tak na marginesie, warto byłoby w końcu zmienić nazwę pianki lub dodać numerek, bo może to trochę wprowadzać w błąd. Pod piętą mamy 39 mm pianki, a w śródstopiu 33 mm, co daje nam 6 mm drop, który zapewnia naturalne odczucia w trakcie biegu. W stosunku do „trójek” podeszwa ma nieco inny kształt, jest szersza w śródstopiu, ale najważniejszą zmianą jest przesunięcie rockera (czyli załamania podeszwy, który nadaje jej kształt kołyski i ułatwia płynne przetoczenie się stopy) z 67% w poprzedniej wersji na punkt 60% długości buta – dokładnie w tym samym miejscu, co rocker w super-pro modelu Adios Pro Evo 1. Te 7% to niby niedużo, ale dzięki temu punkt załamania znajduje się pośrodku śródstopia, co czyni mocno odczuwalną różnicę. Ma to przełożenie na płynne przetoczenie stopy podczas biegu i daje poczucie wybicia, a wręcz wypychania do przodu, szczególnie na większych prędkościach. Początkowo nie mogłam się przyzwyczaić do nowego ruchu stopy, ale już na 2–3 biegu zaczęłam zwracać uwagę na technikę, w szczególności na zwiększenie zakresu ruchu wahadłowego nogi i mocniejsze lądowanie na szybszych prędkościach. W trakcie zabawy biegowej bez trudu udawało mi się wejść na prędkości poniżej 4:00 min/km i wtedy miałam uczucie, że but dopiero się rozpędza. Jednak ciężko mi było dotrzymać mu kroku przez dłuższy czas. But okazał się szybszy od biegaczki, ale też pomagał mi się rozpędzić, więc zaliczam to jako podwójne zwycięstwo.

Kolejną zmianą jest zastosowanie dolnej podeszwy wykonanej z Lighttraxtion – jest to nieco pofałdowana guma, która dzięki nierównościom na bieżniku w kształcie maleńkich prostokącików zapewnia bardzo dobre trzymanie na mokrym asfalcie, śniegu, oblodzonym chodniku czy na szutrowych ścieżkach. Prostokącików jest jednak zdecydowanie mniej na pięcie, więc w przypadku lądowania na tylnej części buta może być nieco ślisko. Na samym przodzie podeszwy dodano też pas gumy Continental, która we wcześniejszych modelach stanowiła główny materiał. Ciężko mi jest ocenić, które rozwiązanie jest lepsze, ale ze względu na czas testowania butów – grudzień/styczeń w Polsce – mogę powiedzieć, że bieżnik z Lighttraxtion daje wystarczające poczucie stabilności na różnych nawierzchniach i w różnych warunkach atmosferycznych. Byłby to mój pierwszy wybór na zawody w deszczowy dzień. Hamowanie i nagłe zmiany kierunku biegu nie stanowiły problemu nawet na mokrym asfalcie. Gorzej na lodzie, ale mało który but by sobie z tym poradził.
I na koniec segmentu technicznego – prawdopodobnie najważniejsza zmiana, na którą czekało wielu maratończyków. But jest lżejszy od swojego poprzednika – w moim rozmiarze 45 1/3 ważył ok. 220 g. Waga ta czyni go jedną z najlżejszych maratońskich startówek na rynku, zwłaszcza w tym przedziale cenowym.
Wrażenia i parametry z treningów
Przechodząc do wrażeń z treningów, muszę przyznać, że z każdym kolejnym biegiem coraz bardziej lubię te buty. Na pierwszych treningach podeszwa wydawała mi się bardzo miękka, może nawet za bardzo, i miałam wrażenie zapadania się w bucie, szczególnie na niższych prędkościach. Temu odczuciu przeczą jednak parametry treningów, które porównywałam z treningiem wykonanym w Nike Vaporfly 2 na trasie biegu 5 km na nawierzchni asfaltowej, wykonanym w bardzo podobnych prędkościach i warunkach. Dane uzyskałam dzięki pomiarowi czujnika Stryd. Długość kroku pozostała praktycznie bez zmian, nieznacznie zwiększyła się kadencja i zmniejszył się czas kontaktu z podłożem na korzyść Adios Pro 4.
Nike Vaporfly 2:

Adidas Adizero Adios Pro 4:

Największą różnicę między biegami widać w oscylacji pionowej (ang. vertical oscillation, VO), czyli wskaźniku pionowego ruchu środka masy ciała (lub po prostu podskakiwania w górę i w dół podczas biegu), co bezpośrednio przekłada się na ekonomię biegu i odczuwalne poczucie wysiłku. Wskazania Stryda pokazały średnio 7,02 cm podczas biegu w butach Adios Pro 4 i 7,49 cm dla Nike Vaporfly 2. Pokrywało się to z moimi odczuciami z treningów. Po biegu w Adios Pro 4 byłam zdecydowanie mniej zmęczona, zarówno bezpośrednio po biegu, jak i kilka godzin później. To uważam za drugą największą zaletę tych butów – przyspieszoną regenerację. Znacie to uczucie, kiedy po mocnym akcencie kładziecie się do łóżka i „czujecie” nogi? Po jednostkach wykonanych w Adios Pro 4 mogłam zapomnieć o pieczeniu podeszw stóp i „ciężkich nogach”, choć dopiero wchodzę w ten sezon i najcięższe treningi jeszcze przede mną.

Czy jest to but dla każdego biegacza, niezależnie od prędkości?
Podsumowując, czy jest to but, z którego skorzystają wszyscy biegacze, niezależnie od poziomu sportowego? Zdecydowanie tak, choć może wymagać to zmian w technice biegu i nauczenia się współpracy z butem. Paradoksalnie może się nawet okazać, że mniej zaawansowani zawodnicy skorzystają więcej, ponieważ mają w tym temacie większe pole do poprawy. Ponadto lekkość, wygoda i szybkość buta są uniwersalnymi zaletami, z których skorzysta każdy biegacz, niezależnie od osiąganych wyników. Do tego Adios 4 świetnie trzymają się nawierzchni i przyspieszają regenerację nóg po biegu. Będą więc doskonałym wyborem dla osób startujących często w zawodach i jako uniwersalna startówka na różne dystanse. Choć są rekomendowane przez producenta na dłuższe dystanse, to świetnie też sprawdziły się w biegu na 5km. Zanim jednak po zakupie zabierzesz je na zawody, to najlepiej najpierw wykonać w nich kilka szybszych treningów, żeby nauczyć się czerpać z nich maksymalne korzyści.
Bardzo w tych butach podoba mi się też brak zbędnych elementów, świetna jakość materiałów i wykonania, przekładająca się na estetykę buta. Dzięki temu jest on lekki, wszystko w tym bucie ma swój cel i w trakcie moich testów zdało egzamin bardzo dobrze. adidas Adizero Adios Pro 4 stanowi dla mnie definicję responsywności – im więcej z siebie dajesz, tym więcej dostajesz w zamian.
Katarzyna Kropiak - zwyciężczyni w konkursie na biegowego testera adios Pro 4
Bądź na bieżąco zapisz się do newslettera
Zapisz się