Poradnik biegacza Poradnik biegacza
25 Stycznia 2023

Andrzej Witek nowym ambasadorem ASICS. Dlaczego marka ASICS? Przeczytaj rozmowę!

Andrzej Witek nowym ambasadorem ASICS. Dlaczego marka ASICS? Przeczytaj rozmowę!

Andrzej Witek pnie się w górę w biegach trailowych i górskich, dotąd wielu biegaczy kojarzyć go może z asfaltowego projektu „maraton w 140 minut”. W 2022 r. zdobył srebrny medal Mistrzostw Polski w biegach górskich na długim dystansie, został powołany do kadry Polski na Mistrzostwa Europy w biegach górskich – El Paso 2022, gdzie zajął 23. lokatę. Zanotował również bardzo dobry debiut w finale Golden Trail, gdzie okazał się najlepszy w segmencie sprint. W styczniu 2023 r. dołączył do międzynarodowego teamu ASICS Trail. Dlaczego akurat ASICS? Jak zaczęła się jego przygoda? Jakie ma plany startowe? Zapraszamy do rozmowy.

Ogłosiłeś dołączenie do międzynarodowego teamu ASICS Trail. Dlaczego akurat ASICS?

Andrzej: Z kilku powodów, jest to marka duża, znana, szanowana na rynku, z produktami w ofercie, które są dopracowywane przez wiele, wiele lat. Ma wokół siebie znakomitych sportowców, którzy cały czas się rozwijają. Dla mnie jako biegacza górskiego, który miał jakieś tam przygody z innymi współpracami, ASICS jest w absolutnym TOP, tak naprawdę trudno jest uzyskać wyższą nobilitację niż przynależność do międzynarodowego zespołu. To był taki główny czynnik, ale też możliwość biegania właśnie w najlepszym sprzęcie, jaki jest na rynku, bo jestem na tyle specyficznym biegaczem, że biegam zarówno w górach, jak i na asfalcie, więc to nie jest takie oczywiste. Mało jest na rynku marek, które łączą sprzęt wysoko jakościowy, zarówno do biegów ulicznych – maratonów, jak i do biegów górskich, a ASICS to robi. To też było dla mnie ważne.

Andrzej Witek ASICS Trail

Znałeś wcześniej produkty ASICS?

Andrzej: Tak, akurat mam też wieloletnie doświadczenie w handlu, przez pewien czas pracowałem jako sprzedawca w sklepie sportowym, później na stanowiskach menedżerskich, także z produktami ASICS miałem styczność już dawno, dawno temu. Nawet pamiętam taką sytuację, gdy jeszcze będąc studentem, pojechałem na szkolenie biegowe różnych producentów. Do wygrania były buty Gel-Nimbus. Już nie pamiętam, jaka edycja, wydaje mi się, że był to model 10 lub 11, w tej chwili na rynek wchodzi edycja 25, niech to świadczy o tym, że to było naprawdę dawno temu.

Pamiętam, że na tym szkoleniu w jakiejś zabawie biegowej udało się – wygrałem. Zakładałem go do kościoła, do pracy, ale i na treningi, bo tak mi się dobrze go użytkowało, więc produkty ASICS znam od wielu lat, zarówno właśnie od tej strony użytkowej, jak i też i technologicznej, gdy miałem z nimi do czynienia jako osoba związana z handlem.

Masz może już swój ulubiony model butów trailowych? Można powiedzieć, że ASICS dopiero teraz mocno rozwija swoje trailowe produkty.

Andrzej: Zgadza się. Miałem możliwość w zasadzie już kilkanaście tygodni temu rozpocząć testy różnych butów ASICS i faktycznie widzę i czuję dużą różnicę między tymi poprzednimi generacjami butów trailowych, które ASICS wypuszczał dawno temu. Z takich nowych butów na pewno FujiSpeed jest bardzo ciekawy. Jak patrzę na niego, to mam wrażenie, że wreszcie udało się znaleźć takie dobre połączenie cech buta asfaltowego z butem terenowym. Mamy tutaj dobrze trzymający, agresywny bieżnik i opinającą stopę cholewkę, mocno trzymającą. Jednocześnie but jest dynamiczny, bo często buty startowe, górskie są toporne, nieprzyjemne. Natomiast FujiSpeed jest lekki, dosyć swobodnie w nim można się poruszać, więc on bardzo wysoko stoi w moim rankingu.
 

Sprawdź ASICS FujiSpeed


Jako treningowy model, co pewnie jest ciekawsze dla wielu użytkowników – używam Trabuco Max. Jest to z kolei przeciwny kierunek – poduszkowiec można powiedzieć. W tej chwili nawet jak niekoniecznie biegam w górach, ale jak robię sobie jakieś lekkie rozbiegania po polach, łąkach, niedaleko domu, to też wybieram sobie właśnie ten model, ponieważ ilość amortyzacji i komfort jaki daje, powoduje, że wszystkie treningi są bardzo przyjemne.
 

Sprawdź ASICS Trabuco


Wspomniałeś o łączeniu biegów ulicznych z trailowymi, Twoja historia zaczęła się właśnie od biegów ulicznych, nim jednak o nich – kiedy pojawił się u Ciebie trail?

Andrzej: Tak naprawdę to pierwsze takie moje relacje trailem zaczęły się w 2018 r., kiedy miałem lekki kryzys w swoim rozwoju sportowym na asfalcie. Wtedy wpadłem na pomysł, że muszę troszkę odpocząć od projektu, jaki prowadziłem od zawsze, czyli próby przebiegnięcia maratonu w 2:20. Po wielu latach progresji przyszła stagnacja i troszkę zaczęła mi siadać motywacja, po prostu szukałem takiego wariackiego pomysłu, który ponownie tchnąłby we mnie troszkę więcej energii. I wtedy padło hasło, że przebiegnę 100 km na Biegu 7 Dolin w Krynicy. To był mój pierwszy kontakt z biegami trailowymi i ultra. To była bardzo głupia decyzja, że od razu zapisałem się na 100 km, ale jak wielu biegaczy asfaltowych miałem takie wyobrażenie, że to jest taka wycieczka – tam się tylko coś je po drodze, nic specjalnego, tak naprawdę żadne wyzwanie... Szybko okazało się, że wyzwanie jest bardzo duże [Andrzej ukończył w debiucie Bieg 7 Dolin na 7 pozycji z czasem 9:43:15.00], ale już wtedy złapałem bakcyla, on jeszcze troszkę był uśpiony, ponieważ wciąż bardziej koncentrowałem się na asfalcie.

Natomiast w momencie, kiedy wybuchła pandemia, mocno ograniczyły się opcje startów w różnych imprezach asfaltowych. Szukaliśmy wszyscy większej izolacji, staraliśmy się gdzieś samodzielnie móc różne rzeczy robić. Wówczas zacząłem myśleć o startach górskich, ponieważ one miały większą szansę na to, żeby się odbywać. Zacząłem startować, poprzednie moje doświadczenia oraz to, co wyniosłem z biegów asfaltowych, spowodowało, że nauczyłem się łączyć i rozumieć trening górski. A że też pochodzę z miejscowość Szklarska Poręba, to miałem preferencyjne warunki, dostęp do bardzo dobrych tras biegowych. To było takie samo napędzające się koło, pierwszy rok, pierwsze próby i szybko zobaczyłem, że idą za tym dobre wyniki, więc kolejne lata to już starty na takim poziomie krajowym, a w zeszłym roku zaliczyłem już pierwszy sezon na imprezach międzynarodowych, też z całkiem dobrymi rezultatami, z czego bardzo się cieszę.

Andrzej Witek ASICS Trail

Teraz przygotowujesz się do maratonu w Sewilli, który wystartuje 19 lutego, czyli jednak z tego swojego projektu "maraton w 140 minut" nie rezygnujesz?

Andrzej: Nie, ja z niego nie rezygnuję. To jest taki, można powiedzieć, projekt szczegółowy, który bardzo mocno mnie zdefiniował i absolutnie z niego nie rezygnuje. Jestem przekonany, że wcześniej czy później ten cel osiągnę. Natomiast to też dobrze wpisuje się w przygotowania do sezonu trailowego, bo trail jest dosyć młodym obszarem biegania i jeszcze nie do końca jest tak, że wszyscy, którzy biegają w trailu, są mocno wyspecjalizowani właśnie tylko w nim.

Wielu sportowców, którzy rywalizują na najwyższym poziomie, to tak naprawdę mix zawodników, którzy są świetni w skiturach, biegach narciarskich, jest dużo świetnych kolarzy, osób, które biegają w górach na orientację. Spośród tych wszystkich osób, które mają swoje korzenie gdzieś w tych innych sportach, są też osoby, które wyspecjalizowały się w biegach ulicznych. Jestem taką osobą, więc też łącząc te biegi trailowe z biegami ulicznymi, mam sprawdzony protokół przygotowawczy i on przewiduje, że właśnie w tym wczesnym okresie biegnę maraton asfaltowy, bo do tego czasu pracuję więcej nad zapasem szybkości, nad elementami, które kojarzą się właśnie z bieganiem asfaltowym. Natomiast później już robię takie przekierowanie na biegi górskie i całą resztę sezonu, aż do późnej jesieni spędzam w górach, gdzie wykonuję więcej takich jednostek górskich.

Pozwolę sobie przytoczyć fragment z Twojego bloga, bo napisałeś u siebie w opisie przygotowań do Sewilli – „tęsknię za mocnym bieganiem maratońskim. Takim, gdzie od 30 km pamięta się każde kolejne 100 metrów trasy, nafaszerowane bólem”. Pytanie trochę może podpuszczające – czy zatem w trailu boli mniej na trasie?

Andrzej: Boli inaczej, równie mocno, ale inaczej. Myślę, że podobne obserwacje ma każdy, kto próbował przebiec w swoim życiu 800 m na maksa. Jak biegniesz tak naprawdę z całych sił, jesteś do tego przygotowanym, to ostatnie 200 metrów boli tak bardzo, że człowiek myśli sobie, że ten maraton to jest tak naprawdę zabawa dla niego. Inaczej się cierpi na trasie maratonu, a jeszcze inaczej w górach. I powiedzmy, że im wysiłek jest krótszy i bardziej intensywny, tym ten ból jest ostrzejszy i bardziej dotkliwy.

Natomiast z kolei przy dłuższych zmaganiach dochodzi do tego kwestia wyczerpania i takiego znużenia całym wysiłkiem. Nie chcę, żeby tutaj zabrzmiało to tak, że to jest jakiś sport dla masochistów i wszystko, co robimy, sprowadza się do tego, jaki rodzaj bólu będziemy sobie aplikować, natomiast jak to w sporcie – trudno jest osiągać wyniki bez takiego poświęcenia i troszkę cierpienia czasami na trasie. Myślę, że dobrze spróbować w życiu zarówno krótkich biegów, jak i maratonu, aby też mieć później porównanie.

Andrzej Witek ASICS Trail

Tutaj jeszcze wejdę w kwestię szybkości, bo podczas ubiegłorocznego Golden Trail skupiłeś się chyba bardziej na segmencie sprint, zdaje się też, że Twoim hasłem jest "szybciej", to właśnie ta szybkość motywuje Cię do biegania?

Andrzej: No tak, jestem osobą, która ma analityczną duszę i zawsze gdzieś tam na bieganie patrzę też przez pryzmat tego, jak układają się wszystkie cyfry. I zawsze lubiłem tę szybkość. To jest trochę paradoks, ponieważ z jednej strony mogę powiedzieć sobie, że jestem szybki, bo biegam dosyć dobrze jak na biegacza maraton, natomiast powiedzmy szczerze – daleko mi do spełnienia norm, na przykład kwalifikacyjnych na igrzyska olimpijskie, bo zacząłem biegać, dopiero jak byłem dorosły i nigdy nie miałem szansy ukształtować właśnie tych szybkości, które robi się w wieku juniorskim.

Natomiast to, co mówiłem, że w górach spotykają się specjaliści z różnych obszarów np. Rémi Bonnet, który jest wg mnie dominatorem w podbiegach, trudno żeby ktoś mógł z nim nawiązać rywalizację, jego zapleczem są skitury i wypracował to w tej dyscyplinie. Z kolei mając zaplecze takie stosunkowo szybkiego biegania asfaltowego, mam tę przewagę nad innymi zawodnikami w górach, że na odcinkach mniej technicznych, ale za to szybkich, jestem w stanie wejść na bardzo wysokie tempo i je wytrzymać. Akurat podczas finału Golden Series skoncentrowałem się właśnie na tych swoich atutach, jak zauważyłaś, poszło to całkiem dobrze, ponieważ tę klasyfikację wygrałem.

Jak zaczęła się Twoja przygoda biegowa?

Andrzej: To jest taka troszkę ironia losu, nie podejrzewałem, że będę biegaczem, będę związany ze sportem aż tak mocno, jak jest obecnie. Wiedziałem, że lubię sport. Poszedłem do Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu i na pierwszym roku studiów prowadziłem, jak większość studentów w tym czasie, dosyć hulaszczy tryb życia. Raczej nie miał on zbyt wiele wspólnego ze sportem, ale pewnego razu pamiętam, spotkałem się ze znajomym, rozmawialiśmy na różne tematy sportowe i w pewnym momencie rzucił takie hasło, że jego ojciec przygotowuje się do Maratonu Wrocławskiego i namawia jego, żeby pobiegł razem z nim. Kolega zasugerował, że może ja też bym się zaczął przygotowywać, ale to powiem szczerze, nie było dla mnie żadne wyzwanie. Wtedy tak uważałem, że przebiegnięcie maratonu to jest nic wielkiego...

Szybko obliczyłem, siedząc na ławce, że skoro najszybsi na świecie biegacze biegają koło 2 godzin maraton, to taki dobry wynik amatorski, to pewnie będzie 2 godziny i 20 minut. No i tak powiedziałem, że pobiegnę. On się wtedy postukał w czoło.

Na drugi dzień wyszedłem pierwszy raz na trening. Już przeliczyłem sobie wszystkie tempa itd. Nagle się okazało, że przebiegłem wtedy ok. 7 km w tempie wolniejszym niż 5 minut na kilometr i naprawdę dałem z siebie sporo podczas tego treningu. Zacząłem analizować, że to nie będzie takie proste wyzwanie, ale śmieję się, że słowo się rzekło i od tamtej pory sukcesywnie zacząłem przygotować się do tego pierwszego maratonu, a później za nim poszły kolejne, gdzieś tam ciesząc się tym, że te wyniki się poprawiają. Można powiedzieć, że moje bieganie wzięło się trochę z głupkowatego zakładu.

Ale cały czas jednak, pomimo że już kilkanaście lat minęło od takiej deklaracji, nie wątpisz w to, że to się uda?

Andrzej: Nie wątpię. Oczywiście, tak jak ze wszystkim, co robimy w życiu, są takie momenty, że wierzę w to bardziej, czasami wierzę mniej. Oczywiście jak człowiek jest w formie albo jak robi życiówkę na krótszym dystansie, to jest na fali wznoszącej i czuje się nie do zniszczenia – teraz już na pewno się uda przy kolejnej próbie. Ale są też takie chwile, kiedy jest po prostu ciężko i zaczynam się zastanawiać nad tym, czy podołam temu wszystkiemu.

Tak naprawdę gdzieś na przestrzeni kilkunastu lat zrozumiałem, że osiągnięcie celu jest bardzo ważną sprawą i cały czas do niego dążę, ale tak naprawdę ta droga, którą sobie wyznaczyłem te kilkanaście lat temu i te wszystkie przygody, które miałem po drodze, ludzie, których poznałem dzięki bieganiu, też to, że w tej chwili tak naprawdę moją pracą jest bieganie, jako zawodnika, ale też jako osoby, która pomaga innym w treningu, to wszystko jest wartością, której nie da się w żaden sposób ocenić. I ta droga już sama w sobie jest dla mnie wielkim zwycięstwem i nagrodą, że konsekwentnie cały czas myślę, że koniec końców pobiegnę maraton poniżej 2:20.

[Obecny rekord życiowy Andrzeja wynosi 2:23:32]

Andrzej Witek ASICS Trail

Za to na pewno będziemy trzymać kciuki! Patrząc na Twój rozwój, czy kiedykolwiek w ogóle marzyłeś o tym, że będziesz w kadrze Polski?

Andrzej: Wspominam zawsze historię z moim tatą, który już nie żyje niestety od dawna. Jak byłem małym dzieciakiem, pamiętam, że przejeżdżaliśmy obok boiska piłkarskiego, bardzo lubiłem piłkę nożną i pamiętam, że tata zapytał się mnie, dla jakiego klubu będę grał, jak będę duży. Powiedziałem, że dla Polski. Jako kilkuletnie dziecko nie miałem pojęcia, że są kluby piłkarskie, byłem przekonany, że jak się gra, to tylko dla reprezentacji, tylko to kojarzyłem z telewizji. Więc śmieję się, gdzieś tam wtedy zadecydowałem, że będę biegał dla Polski.

Później przez wiele lat w życiu nie myślałem o tym, że to jest możliwe. Natomiast kiedy faktycznie doszło do tego, że zostałem powołany na mistrzostwa Europy w zeszłym roku w biegach górskich, to było dla mnie niesamowite wyróżnienie i nagroda za wszystkie lata ciężkiej pracy, za konsekwencję. Koszulka z orzełkiem wisi w domu na honorowym miejscu. Mam nadzieję, że nie będzie już tylko częścią ozdobną domu, ale też będę często mógł jej używać i z dumą się w niej prezentować na najważniejszych imprezach.
 

Sprawdź ofertę ASICS


To jakie są teraz Twoje najbliższe plany startowe poza maratonem?

Andrzej: Kiedy już skończę maraton, zacznę przygotowywać się do sezonu górskiego. Pierwszym startem będzie bieg w Chorwacji w połowie kwietnia – Istria 100, będę startował na dystansie 70 km. Jest to bieg, który jest dla mnie bardzo ważny, ponieważ daje potencjalnie przepustkę na festiwal UTMB. Natomiast festiwal UTMB będzie głównym startem w mojej drugiej części sezonu. Między tymi dwoma imprezami w planie mam jeszcze start w mistrzostwach Polski na długim dystansie w Szczawnicy, więc być może Mistrzostwa Świata w biegach Górskich w Austrii, o ile spełnię normy kwalifikacyjne oraz Marathon du Mont-Blanc we Francji, który będzie rozgrywany pod koniec czerwca i wchodzi w skład serii Golden Series, na którym też chciałbym się pokazać z dobrej strony.

Jeśli chodzi o UTMB, mówisz o głównym dystansie?

Andrzej: Nie, tutaj myślę o dystansie OCC [ok.55 km] bądź CCC [100 km]. Tak naprawdę wolałbym pobiec na stówkę, bo czuję, że będę mógł zrobić naprawdę wartościowy wynik. Natomiast to są jeszcze takie, powiedziałbym, meandry tego, jak się zakwalifikować i jakie punkty będę posiadał, aby móc wystartować na tym dystansie. Ale myślę, że spokojnie, jeżeli skończy się na biegu na dystansie 56 km, to też będzie wystarczająco dużo czasu na trasie, żeby dać z siebie wszystko.

Trzymamy kciuki! Dzięki wielkie za rozmowę!

Poznaj lepiej markę ASICS. Przeczytaj również:

Ocena: 3.2
Bestsellery Zobacz więcej

Bądź na bieżąco zapisz się do newslettera

Zapisz się