Test butów adidas Supernova Glide 6 Boost
Zależało mi na czymś ekstra...
1 sierpnia 2014
Moja przygoda z bieganiem zaczęła się prawie 4 lata temu. adidas Glide 6 Boost to moje 3 buty biegowe. Pierwszy i drugi wybór był dosyć przypadkowy, buty miały być wygodne i trwałe, ale moja wiedza dotycząca technologii i różnic pomiędzy poszczególnymi modelami i producentami była znikoma. Ponieważ biegam coraz więcej, wciąż zwiększając ilość przebiegniętych tygodniowo kilometrów, tym razem zależało mi na czymś ekstra, na butach, które będą w stanie poprawić moje wyniki, będą jeszcze wygodniejsze.
Wygląd
Standardowo zacznę od pierwszego wrażenia. Wspomniana wcześniej wygoda i trwałość to ważne cechy buta, nie da się jednak ukryć (nie różnię się chyba zbytnio od większości biegających kobiet), że wygląd butów jest dla mnie równie istotny. I tu od razu bardzo miłe zaskoczenie. Po pierwsze wspaniały żółty, cytrynowy kolor - chociaż neonowy to jednocześnie subtelny i delikatny, przełamany szarymi i pomarańczowymi elementami. Nie znając jeszcze szczegółów technologii Boost i funkcji tej nietypowej podeszwy, od razu spodobała mi się jej faktura i specyficzny kształt.
Całość bardzo oryginalna chociaż bez zbędnej przesady. Zachwyciła mnie także lekka waga i zgrabny, wąski kształt buta, a przecież nie są to buty startowe, które zakładać mam jedynie przy okazji zdobywania kolejnych życiówek. Potrzebuję butów w miarę możliwości uniwersalnych, takich które będę mogła ubrać zarówno na moje cotygodniowe wybiegania po lesie jak i na starty w biegach ulicznych, w których regularnie biorę udział.
Pierwsze wrażenia
Szukając informacji w internecie na temat Glide Boost przeczytałam, że buty zostały stworzone z myślą o treningach każdego typu. To obuwie, które zapewni nam zarówno wygodę jak i dobre osiągnięcia, jest elastyczne a jednocześnie świetnie amortyzuje. Chyba naprawdę ciężko się z tym nie zgodzić.
Biegam w adidasach już prawie 2 miesiące i jak do tej pory sprawdziły się na każdym, bez wyjątków, treningu i starcie. Ciekawa jest także kwestia nietypowego kształtu podeszwy i podbicia. Wkładając buty po raz pierwszy na nogę, wrażenie jest dość nietypowe. Odczuwa się coś w rodzaju wgłębienia w palcach, a stopa opada lekko w dół. Kiedy robimy pierwszy i drugi krok potrzebujemy dłuższej chwili, żeby przyzwyczaić się do tego specyficznego „przetoczenia” stopy.
Pierwszy trening
Nie wiem czy to kwestia tego apetycznego koloru, radości z posiadania nowych butów, słoneczna pogoda czy siła oddziaływania reklamy i marketingu Adidasa, ale rzeczywiście odczułam coś co mogłabym nazwać określeniem: „Energy Boost – Endless Energy”.
Miałam wrażenie, że nogi same mnie niosą, chciałam biec szybciej i szybciej, sprawdzić pełne możliwości mojego nowego obuwia. Momentami przestawałam odczuwać lekkie podbiegi, a na zbiegach całe ciało jakby pochylało się do przodu i przyspieszało. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy.. więc szybko też przyzwyczaiłam się do nowego standardu. Przy kolejnych treningach uczucie tej niebywałej lekkości powoli przestało być tak wyraźne. Pozostało natomiast wrażenie, że but jest wręcz połączony ze stopą. adidas Boost są tak wygodne, że praktycznie ich nie odczuwam. Zachwalana przez adidasa cienka siateczka rzeczywiście jest bardzo przewiewna, a stopa dobrze oddycha.
Żeby moja recenzja nie była pozbawiona także uwag krytycznych wspomnę o jednym uporczywym detalu, a mianowicie o niedoskonałych sznurówkach. Wiadomo, że dobrym nawykiem jest podwójne wiązanie sznurówek, żeby np. podczas zawodów nie zdarzyło się nam, że buty nagle się poluźnią. W przypadku tych butów solidne ich wiązanie jest niezbędne, sznurówki bardzo łatwo same się rozwiązują, dlatego warto zwrócić na to szczególną uwagę.
Buty miały swoją premierę w czerwcu na nocnym Biegu Świętojańskim w Gdyni na 10 km. Co prawda nie udało mi się poprawić życiówki z biegu kończącego ubiegłoroczny sezon, ale bez problemu i większego wysiłku udało mi się dobiec w czasie netto 47:35. Jestem pewna, że Glide Boost przyczyniły się do zdobycia tego, nie najgorszego jak na moje możliwości, wyniku.
Z pewnością pomogły też w podjęciu ostatecznej decyzji o starcie w pierwszym w moim życiu maratonie. Swoich sił spróbuję 12 października w Poznaniu. Trening już rozpisany, przygotowania trwają. Marzę o złamaniu 3h 50min. Czy się uda? Zobaczymy.. Wiem jednak, że moje Adidasy na pewno tego dnia mnie nie zawiodą